07-05-2006 00:20
Konwenty poza konwentem, czyli nic nowego
W działach: Konwent, Poltergeist, Inne | Odsłony: 0
Po wizycie na ConStarze, jak po każdym konwencie, przychodzi mi do głowy myśl, że prelekcje i konkursy są na takich imprezach całkowicie zbędnę.
Wystarczy, że zna się już kilka osób z fantastycznego środowiska i jest to dobra okazja, by spotkać znajomych, nawet takich, z którymi na GG wisi się po kilka-kilkanaście godzin dziennie. Spotkania w rzeczywistym świecie i wypitego razem piwa nie zastąpi nawet sesja na Tlenie - to przecież oczywiste.
Najfajniesze spotkania tego typu to Zlot Redakcji, taki mini-konwnet. Śpią wszyscy w jednym miejscu, gadają o erpegach, książkach i filmach, grają w planszówki. Teraz pewnie będą też kalambury (z nagrodami) i inne tego typu atrakcje - czyli esensja konwentu, ale w gronie samych znajomych. Żyć nie umierać.
Moje pierwsze konwenty spędzałem siędząc w salach prelekcyjnych całymi godzinami. Teraz zaznaczam prelekcję i na nią nie idę z braku czasu. Zawsze spotkam kogoś z kim rozmowa wydaje mi się ciekawsza niż jakikolwiek punkt programu. Dobrze, że na własne jeszcze chodzę.
Wystarczy, że zna się już kilka osób z fantastycznego środowiska i jest to dobra okazja, by spotkać znajomych, nawet takich, z którymi na GG wisi się po kilka-kilkanaście godzin dziennie. Spotkania w rzeczywistym świecie i wypitego razem piwa nie zastąpi nawet sesja na Tlenie - to przecież oczywiste.
Najfajniesze spotkania tego typu to Zlot Redakcji, taki mini-konwnet. Śpią wszyscy w jednym miejscu, gadają o erpegach, książkach i filmach, grają w planszówki. Teraz pewnie będą też kalambury (z nagrodami) i inne tego typu atrakcje - czyli esensja konwentu, ale w gronie samych znajomych. Żyć nie umierać.
Moje pierwsze konwenty spędzałem siędząc w salach prelekcyjnych całymi godzinami. Teraz zaznaczam prelekcję i na nią nie idę z braku czasu. Zawsze spotkam kogoś z kim rozmowa wydaje mi się ciekawsza niż jakikolwiek punkt programu. Dobrze, że na własne jeszcze chodzę.