21-03-2006 18:31
Placebo - Placebo (1996)
W działach: Muzyka | Odsłony: 0
Po Placebo sięgnąłem z dwóch powodów. Po pierwsze, jak pewnie zdążyliście zauważyć, robię sobie mały przegląd okolic glam-rocka. Po drugie na początku lipca, w Gdyni, będzie festiwal Heinekena. Jedyny polski europejski festiwal. I będzie na nim brytyjska grupa, więc warto sprawdzić czy opłaca się wybierać do Gdyni, czy nie.
Lubię słuchać hronologicznie, więc na początek do przesłuchania wybrałem pierwszą płytę zespołu. Z 1996 roku, krążek właściwie bez tytułu.
Placebo nigdy wcześniej (i jak się zapewne okaże, poźniej też) nie wzbudzało mojego zachwytu. Nigdy nie zapragnąłem sięgnąc po żadną z płyt tego zespołu, mimo, że kilka piosenek pamiętam i nie były najgorsze. Ale też nie na tyle dobre, by chciało mi się ich słuchać.
Właśnie taka jest ta płyta. Coś sobie brzdąkaja, a wokalista nie męczy się zbytnio przy śpiewaniu. Po prostu grają, muzykę dość oryginalną, na pewno rockową, okraszoną z ciekawym głosem wokalisty, którego uwielbienie do makijarzu szokuje niewątpliwie moherowe babcie.
Mnie nie. Tak jak nie szokuje, a zatem nie porywa mnie muzyka Placebo.
Lubię słuchać hronologicznie, więc na początek do przesłuchania wybrałem pierwszą płytę zespołu. Z 1996 roku, krążek właściwie bez tytułu.
Placebo nigdy wcześniej (i jak się zapewne okaże, poźniej też) nie wzbudzało mojego zachwytu. Nigdy nie zapragnąłem sięgnąc po żadną z płyt tego zespołu, mimo, że kilka piosenek pamiętam i nie były najgorsze. Ale też nie na tyle dobre, by chciało mi się ich słuchać.
Właśnie taka jest ta płyta. Coś sobie brzdąkaja, a wokalista nie męczy się zbytnio przy śpiewaniu. Po prostu grają, muzykę dość oryginalną, na pewno rockową, okraszoną z ciekawym głosem wokalisty, którego uwielbienie do makijarzu szokuje niewątpliwie moherowe babcie.
Mnie nie. Tak jak nie szokuje, a zatem nie porywa mnie muzyka Placebo.