06-04-2006 22:24
Resident Evil - Soundtrack
W działach: Muzyka | Odsłony: 6
Nie lubię soundtracków. Muzyka filmowa mnie nudzi, nuży. Nie utożsamamiam jej z wydarzeniami pamiętanymi z filmu, a sama traci na wyrazie. Emocje jakie przekazuje skłaniają mnie zwykle do zaśnięcia. Nie lubię soundtracków.
Mam ich zaledwie kilka, lubię na przykład piosenki z Charliego i fabryki czekolady. Piosenki. Sama muzyka mnie nudzi.
Podobnie nie lubie składanek. Są za mało spójne, nie wiem komu przypisać ich autorstwo, a przekaz artystyczny jest rozmemłany. Chcę słuchać spójnej muzyki, powiązanej ze sobą, a nie muzycznej papki, dyskotekowej brei.
Tym dziwniejsze jest, że sięgnąłem po soundtrack z Resident Evil. Filmu strasznie kiepskiego zresztą. Przekonało mnie do tego, że w kilka utworów mocno zamieszany był Marilyn Manson, który robił podkład muzyczny do filmu.
Jego kawałki, bez wokalu, są całkiem fajne. Żadna rewelacja. Muzyka filmowa, jak każda inna, co tylko potwierdza moją ignorację w temacie i jest przyczyną nieodmiennego podziwiu dla ludzi wygrywających konkursy z muzyki filmowej.
Natomiast reszta utworów z płyty to różne metalowe kawałki. Zwykle ciężkie i mało melodyjne. Niektóre lepsze, inne gorsze. Niestety nic więcej powiedzieć się nie da, za duży misz-masz. Tak duży, że żaden z wykonawców nie przekonał mnie do większego zainteresowania się.
Wniosek: sountracki nie są dla mnie.
Mam ich zaledwie kilka, lubię na przykład piosenki z Charliego i fabryki czekolady. Piosenki. Sama muzyka mnie nudzi.
Podobnie nie lubie składanek. Są za mało spójne, nie wiem komu przypisać ich autorstwo, a przekaz artystyczny jest rozmemłany. Chcę słuchać spójnej muzyki, powiązanej ze sobą, a nie muzycznej papki, dyskotekowej brei.
Tym dziwniejsze jest, że sięgnąłem po soundtrack z Resident Evil. Filmu strasznie kiepskiego zresztą. Przekonało mnie do tego, że w kilka utworów mocno zamieszany był Marilyn Manson, który robił podkład muzyczny do filmu.
Jego kawałki, bez wokalu, są całkiem fajne. Żadna rewelacja. Muzyka filmowa, jak każda inna, co tylko potwierdza moją ignorację w temacie i jest przyczyną nieodmiennego podziwiu dla ludzi wygrywających konkursy z muzyki filmowej.
Natomiast reszta utworów z płyty to różne metalowe kawałki. Zwykle ciężkie i mało melodyjne. Niektóre lepsze, inne gorsze. Niestety nic więcej powiedzieć się nie da, za duży misz-masz. Tak duży, że żaden z wykonawców nie przekonał mnie do większego zainteresowania się.
Wniosek: sountracki nie są dla mnie.