11-06-2006 15:44
Zagadka Toola na najnowszej płycie - prawda to czy nie?
W działach: Muzyka | Odsłony: 0
Bardzo możliwe, że muzycy Toola po raz kolejny zaserwowali nie lada gratkę-zagadkę dla swoich fanów. Na tyle domysły znalezione w sieci mnie zainteresowały, że postanowiłem sprawdzić to osobiście.
Na Wikipedii można było przeczytać (póki tego nie skasowano), że łacińskie "viginti tres", czyli 23 oznacza synchronizację. Ktoś więc wymyślił, że można kawałek "Viginti Tres" połączyć razem z "Wings For Marie (part 1)" i to połączyć z "10.000 Days". Długość utworów idealnie pasuje do takiego właśnie połącznie i ma to niby stworzyć pełną wersję tytułowego utworu.
Wyjaśniałoby to idealnie tajemniczy ostatni utwór na płycie, który do słuchania się nie nade, klimatu płyty nie buduje (w przeciwieństwie do utworu #6), a przy tym całość operacji brzmi tak niewyobrażalnie, że aż, znając Toola, możliwie.
No więć przesłuchałem pare razy taką oto kompilację. W jednym uchu jedna ścieżka, w drugim druga. Dobre słuchawki. Nie powiem, napięcie mi towarzyszące było spore, zupełnie jakbym odkrywał niebywałą tajemnicę.
I jak?
Na początku nie brzmi to na zamierzony efekt. Prawdę mówiąc to niewle do siebie pasuje. "Może to wina złego miksu, a może bzdrunej teorii" - myślę sobie słuchając. Ten sam fragment po trzecim przesłuchaniu nie brzmi już tak kakofonicznie, ale to być może przez wrażenie, jakie robi dalsza część tej dziwnej układanki.
W połowie coś zaczyna się dziać, Keenan śpiewa raz w lewym, raz w prawym uchu. Gitary zaczynają się uzupełniać, a perkusja (z lewej i z prawej!) trzyma rytm. Ostatnia ćwiartka utworu masakruje. Keenan z lewej strony dośpiewuje echo, dla tego z prawej. I o ile dominująca była najpierw prawa strona, utwór kończy się uderzeniem i siłą ze strony lewej.
Sam nie wiem co o tym myśleć, a liczyć na kapelę nie ma co. I tak nic nie powiedzą. Jeśli to przypadek, to będę śmiał się, ze swojej naiwności, a także tych kombinatorów, którzy to wymyślili. Jeśli natomiast muzycy specjalnie i z premedytacją przygotowali coś tak niebywałego to jeszcze niżej spuszczę głowę przy każdym kolejnym przesłuchaniu "10.000 Days".
Na Wikipedii można było przeczytać (póki tego nie skasowano), że łacińskie "viginti tres", czyli 23 oznacza synchronizację. Ktoś więc wymyślił, że można kawałek "Viginti Tres" połączyć razem z "Wings For Marie (part 1)" i to połączyć z "10.000 Days". Długość utworów idealnie pasuje do takiego właśnie połącznie i ma to niby stworzyć pełną wersję tytułowego utworu.
Wyjaśniałoby to idealnie tajemniczy ostatni utwór na płycie, który do słuchania się nie nade, klimatu płyty nie buduje (w przeciwieństwie do utworu #6), a przy tym całość operacji brzmi tak niewyobrażalnie, że aż, znając Toola, możliwie.
No więć przesłuchałem pare razy taką oto kompilację. W jednym uchu jedna ścieżka, w drugim druga. Dobre słuchawki. Nie powiem, napięcie mi towarzyszące było spore, zupełnie jakbym odkrywał niebywałą tajemnicę.
I jak?
Na początku nie brzmi to na zamierzony efekt. Prawdę mówiąc to niewle do siebie pasuje. "Może to wina złego miksu, a może bzdrunej teorii" - myślę sobie słuchając. Ten sam fragment po trzecim przesłuchaniu nie brzmi już tak kakofonicznie, ale to być może przez wrażenie, jakie robi dalsza część tej dziwnej układanki.
W połowie coś zaczyna się dziać, Keenan śpiewa raz w lewym, raz w prawym uchu. Gitary zaczynają się uzupełniać, a perkusja (z lewej i z prawej!) trzyma rytm. Ostatnia ćwiartka utworu masakruje. Keenan z lewej strony dośpiewuje echo, dla tego z prawej. I o ile dominująca była najpierw prawa strona, utwór kończy się uderzeniem i siłą ze strony lewej.
Sam nie wiem co o tym myśleć, a liczyć na kapelę nie ma co. I tak nic nie powiedzą. Jeśli to przypadek, to będę śmiał się, ze swojej naiwności, a także tych kombinatorów, którzy to wymyślili. Jeśli natomiast muzycy specjalnie i z premedytacją przygotowali coś tak niebywałego to jeszcze niżej spuszczę głowę przy każdym kolejnym przesłuchaniu "10.000 Days".